sobota, 10 sierpnia 2013

Aha, to Pan coś szukał

Ludzie pracujący w Urzędach Pracy to niejednokrotnie osoby o dobrym sercu, starający się pomóc innym w karierze zawodowej, niekiedy nawet miłe w rozmowie :)

Problem jest taki, że nie można dokonać w ten sposób czegoś fenomenalnego, kiedy funkcjonuje się ramach tak chorego i skostniałego systemu. Ja temu urzędowi dałem kilka szans, żeby przekonał mnie o zasadności swojego istnienia w takiej formie, ale on tej próbie nie podołał niestety.

Pozytywne wrażenie zrobiło na mniej jedynie grupowe spotkanie z doradcą zawodowym. Przeprowadzone zostało w sposób profesjonalny. Dowiedziałem się – gdzie, co i jak załatwić w tej machinie. Udzielono nam także wstępnych informacji na temat możliwości odbycia płatnego stażu, pośrednictwa pracy oraz zasadności przestrzegania terminów obligatoryjnych.

Po tym „szkoleniu” byłem podbudowany i naładowany pozytywną energią. Pomyślałem sobie, że podatki w tym kraju nie są jednak marnowane. Czekałem na spotkanie z pośrednikiem pracy – skoro grupowe spotkanie mi pomogło, to indywidualne wniesie w karierę zawodową jeszcze więcej.

Przy pierwszym spotkaniu z pośredniczką pracy okazało się, że nie ma ofert w interesujących mnie kilku profesjach. Nie ma też staży. Wyznaczono mi kolejny termin, wypytałem się o kilka interesujących mnie spraw. Dostałem rzeczową odpowiedź. Wszystko super. Inaczej to sobie wyobrażałem, liczyłem na coś więcej, ale okej.

Tylko nie bardzo rozumiem dlaczego nazwa tego zawodu występuje w rodzaju męskim, skoro wykonują go praktycznie same kobiety. No ale spoko. Niech i tak będzie. Dyskryminacja, powiadacie :)

Drugie spotkanie, po około trzymiesięcznym rozstaniu, rozmontowało mnie już niestety totalnie.

(Sprawdzanie dokumentów, chwila milczenia, no i zaczynam opowiadać, gdzie jestem na którym etapie rekrutacji i jak moje poszukiwania Pracy)

-Aha, to Pan coś szukał... (Ze zdziwieniem)
(No nie, przychodzę sobie tutaj aby się uśmiechnąć do Pani i miło spędzić czas z całą elitą narodu polskiego w poczekalni)
-No, taaaaaaak?

Trwoga. Trwoga i zimny pot. Czy to tylko jednostkowa sytuacja? Czy może każda pośredniczka pracy myśli o wszystkich bezrobotnych w ten sam sposób? Że nie szukają pracy. Obudźcie mnie z tego horroru :)

Powtarzam – nie okarżam tych pracowników, bo mogą mieć dobre intencje oraz sumiennie i z zapałem działać na rzecz poprawy sytuacji w kraju.

Jednakże proponuję wprowadzić w tej sytuacji tzw. pakiet rozszerzony. Bezrobotni przy rejestracji mogliby mieć możliwość wyboru pomiędzy pakietem zwykłym - bezpłatnym, a pakietem roszerzonym, w którym za sześciomiesięczny abonament dodatkowo płaci się 10 złotych.

Płaci się, ale w zamian za to dostaje się świecący identyfikator, który informuje pracowników Urzędu Pracy, że taka osoba naprawdę chce znaleźć Pracę :)

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Czytam Twojego bloga i sie zaśmiewam do łez... jak strasznie jest prawdziwy. Dla mnie - magistra inzyniera, któremu całe życie tłuczono do głowy, zeby został inzynierem to będzie miał jak pączek w masle. A miał ta wątpliwą przyjemność zetknąć się z UP, żeby nie umrzeć z głodu (może troszkę przesadzam ;) ). Tak czy owak epizod z mojego życia najbardziej upokarzający, po którym cięzko sie otrząsnąć. Staży brak, na płatne nie mam szans ze wzgl na wiek (inż po studiach , ale pracował jako sprzedawca w ciuchach, NIE jest, dla UP, inżynierem bez kwalifikacji... bo przecież ma kwalifikacje handlowca, więc stażu płatnego w zawodzie nie potrzebuje bo ma zawód - handlowiec SIC!)
    Ostatecznie po znajomości złapałam budżetówkową okazję za ciutke mniej niz minimalną. Nie śmiem narzekac i marudzić. Plany były wielkie, pomysły są nadal, ale realizacja nie w tym kraju, więc pewnie nigdzie. Pozdrawiam Cię magistrze! A czego ty magister?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Marika :)
    Dzięki za komentarz. To jest skandal - chciałaś się rozwijać w wyuczonym zawodzie i zabroniono Ci "pracowania" za kilkaset złotych miesięcznie. Absurd.


    O płatnych stażach chyba zrobię osobny wpis, bo jest to niezmiernie ciekawy temat.


    Czego Magister? Studia skończyłem na Wydziale Nauk Społecznych UWr, czyli nie był to kierunek techniczny. Wbrew pozorom i obiegowej opinii, patrząc po aktualnej sytuacji ludzi ze mną tam studiujących, mój kierunek pozawala rozwinąć skrzydła i znaleźć pracę, a nawet Pracę. Niestety do wszystkiego trzeba dojść własnymi siłami, jak w dżungli.


    Słyszę o problemach ludzi ze znalezieniem Pracy na około - nawet po tych, wydawałoby się, bardzo przydatnych kierunkach - budownictwie, informatyce, chemii. Zgroza.


    Również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń