poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Regulamin MPK

Ja od jakiegoś czasu prawie w ogóle nie oglądam kabaretów ani śmiesznych filmików. Codzienną dawkę humoru zapewniają mi przepisy dotyczące osób bezrobotnych w Polsce. Normalnie, prawie spadam z krzesła czytając te akty normatywne :)

Jednym z bardziej zabawnych zapisów jest poniższy podpunkt w regulaminie Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu:

„Uprawnienie do korzystania z bezpłatnych przejazdów w dni powszednie od poniedziałku do piątku na liniach normalnych w granicach Wrocławia, raz w roku w ciągu 90 kolejnych dni, jeżeli przejazd związany jest z odbywanym szkoleniem, przysługuje zamieszkałym we Wrocławiu osobom bezrobotnym, zarejestrowanym przez okres nie krótszy niż 6 miesięcy w Powiatowym Urzędzie Pracy, bez prawa do zasiłku, aktywnie poszukującym pracy oraz zaliczonym do jednej z niżej wymienionych grup:
1) bezrobotnym kierowanym do pracodawców zgodnie z napływem ofert;
2) bezrobotnym długotrwale – powyżej 24 miesięcy, będącym beneficjentami projektów finansowanych z Europejskiego Funduszu Społecznego;
3) kierowanym na szkolenia – w pierwszym miesiącu trwania szkolenia;
4) kierowanym na zajęcia aktywizujące w klubach pracy;
5) uczestniczącym w zajęciach w Centrum Integracji Społecznej”.

Autorom tego przepisu gratuluję umiejętności tworzenia zdań wielokrotnie złożonych i poczucia humoru.

Po jego kilkukrotnym przeczytaniu maiłem silne przekonanie graniczące z pewnością, że prawa do bezpłatnych przejazdów nie można udowodnić w przesadnie łatwy sposób. Zacząłem więc węszyć i googlować.

Na szczęście po wpisaniu w wyszukiwarce kilku kluczowych słów znalazłem solidny artykuł z wytłumaczeniem, które można uznać za wiarygodne. Ktoś to sprawdził, bo tego bełkotliwego zapisu nie da się normalnie zrozumieć bez dodatkowych wyjaśnień.

„We Wrocławiu osoba bezrobotna, zarejestrowana przynajmniej od pół roku w PUP i bez prawa do zasiłku może dostać kartę osoby aktywnie poszukującej pracy. Jest ona ważna przez 90 dni i uprawnia do bezpłatnych przejazdów w obrębie Wrocławia. Bezrobotny, który chce z takiej karty skorzystać musi jednak rzeczywiście szukać pracy – przynajmniej raz w tygodniu odwiedzać PUP i zgłaszać się na proponowane oferty pracy. Z karty można skorzystać raz do roku”.

Później znalazłem też poradnik na tej PUPowej stronie. Zwracam honor :)

Jakież to ułatwienie. W Urzędzie Pracy byłem zarejestrowany niecałe siedem miesięcy i nie miałem prawa do zasiłku. Czy aby na pewno przez pierwsze pół roku nie potrzebne były mi darmowe przejazdy? A może założenie jest takie, że przez sześć miesięcy bezrobotny nie jeździ na żadne rozmowy kwalifikacyjne i leży plackiem w domu?

Ja nie wiem czy ludzie nie posiadający pracy powinni mieć darmowe przejazdy. Wiem jedno. Ktoś tu pojechał po bandzie z tym przepisem. Mam jednak wrażenie, że bezrobotni kwestię bezpłatnych przejazdów rozwiązują w takiej sytuacji w bardziej naturalny sposób...

sobota, 10 sierpnia 2013

Aha, to Pan coś szukał

Ludzie pracujący w Urzędach Pracy to niejednokrotnie osoby o dobrym sercu, starający się pomóc innym w karierze zawodowej, niekiedy nawet miłe w rozmowie :)

Problem jest taki, że nie można dokonać w ten sposób czegoś fenomenalnego, kiedy funkcjonuje się ramach tak chorego i skostniałego systemu. Ja temu urzędowi dałem kilka szans, żeby przekonał mnie o zasadności swojego istnienia w takiej formie, ale on tej próbie nie podołał niestety.

Pozytywne wrażenie zrobiło na mniej jedynie grupowe spotkanie z doradcą zawodowym. Przeprowadzone zostało w sposób profesjonalny. Dowiedziałem się – gdzie, co i jak załatwić w tej machinie. Udzielono nam także wstępnych informacji na temat możliwości odbycia płatnego stażu, pośrednictwa pracy oraz zasadności przestrzegania terminów obligatoryjnych.

Po tym „szkoleniu” byłem podbudowany i naładowany pozytywną energią. Pomyślałem sobie, że podatki w tym kraju nie są jednak marnowane. Czekałem na spotkanie z pośrednikiem pracy – skoro grupowe spotkanie mi pomogło, to indywidualne wniesie w karierę zawodową jeszcze więcej.

Przy pierwszym spotkaniu z pośredniczką pracy okazało się, że nie ma ofert w interesujących mnie kilku profesjach. Nie ma też staży. Wyznaczono mi kolejny termin, wypytałem się o kilka interesujących mnie spraw. Dostałem rzeczową odpowiedź. Wszystko super. Inaczej to sobie wyobrażałem, liczyłem na coś więcej, ale okej.

Tylko nie bardzo rozumiem dlaczego nazwa tego zawodu występuje w rodzaju męskim, skoro wykonują go praktycznie same kobiety. No ale spoko. Niech i tak będzie. Dyskryminacja, powiadacie :)

Drugie spotkanie, po około trzymiesięcznym rozstaniu, rozmontowało mnie już niestety totalnie.

(Sprawdzanie dokumentów, chwila milczenia, no i zaczynam opowiadać, gdzie jestem na którym etapie rekrutacji i jak moje poszukiwania Pracy)

-Aha, to Pan coś szukał... (Ze zdziwieniem)
(No nie, przychodzę sobie tutaj aby się uśmiechnąć do Pani i miło spędzić czas z całą elitą narodu polskiego w poczekalni)
-No, taaaaaaak?

Trwoga. Trwoga i zimny pot. Czy to tylko jednostkowa sytuacja? Czy może każda pośredniczka pracy myśli o wszystkich bezrobotnych w ten sam sposób? Że nie szukają pracy. Obudźcie mnie z tego horroru :)

Powtarzam – nie okarżam tych pracowników, bo mogą mieć dobre intencje oraz sumiennie i z zapałem działać na rzecz poprawy sytuacji w kraju.

Jednakże proponuję wprowadzić w tej sytuacji tzw. pakiet rozszerzony. Bezrobotni przy rejestracji mogliby mieć możliwość wyboru pomiędzy pakietem zwykłym - bezpłatnym, a pakietem roszerzonym, w którym za sześciomiesięczny abonament dodatkowo płaci się 10 złotych.

Płaci się, ale w zamian za to dostaje się świecący identyfikator, który informuje pracowników Urzędu Pracy, że taka osoba naprawdę chce znaleźć Pracę :)